Katarzyna - zwana zazwyczaj Kasią - Tusk prowadzi niezwykle popularnego bloga "Make life easier". W najnowszym numerze "Przekroju" przyjrzały się temu zjawisku politolożka i kulturoznawczyni. Wnioski? Piorunujące!
Kasia Tusk może mówić o niezwykłej popularności swojego bloga "Make life easier", bo doczekała się nawet jego swoistej parodii, stworzonej przez dwóch studentów. Mowa oczywiście o "Make life harder". Tylko najlepszym się to zdarza, więc panna Tusk nie ma się o co obrażać.
Jednak artykuł zamieszczony w najnowszym numerze "Przekroju" może Tuskównie napsuć sporo krwi.
Jej bloga wzięły na warsztat dwie panie: politolożka Marta Karaś i kulturoznawczyni Ilona Witkowska.
Panie twierdzą, że Kasia jest idealną żoną ze Stepford, nie mającą nigdy chandry ani zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Co więcej: stanowi archetyp popkulturowego stwora, zwanego dziewczyną z sąsiedztwa. Jest dość ładna, ale nie urodą Angeliny Jolie, a swoim pisaniem pokazuje, jak stać się kimś znanym:
- Ta zwykła studentka pokazuje, jak za pomocą ubrań, przyzwoitego makijażu i jedzenia ćwiartek jabłek zamiast chipsów w trakcie oglądania „Tańca z gwiazdami", stać się celebrytką - czytamy w "Przekroju".
Autorki mają rację, twierdząc, że Kasię naśladują setki dziewcząt w Polsce. Jednak kobiety te nie mają świadomości, że po studiach pójdą do kiepsko opłacanej pracy. Być może zajmą się czymś grubo poniżej swoich możliwości i wykształcenia, zarabiając przy tym 30 procent mniej niż mężczyźni.
Karaś i Witkowska twierdzą ponadto, że blog Kasi to marketingowy twór sztabu specjalistów, zgromadzonych wokół premiera Donalda Tuska.
Najmocniejszym akcentem materiału jest bez wątpienia ten:
Czy rzucenie takiego światła na blog premierówny spowoduje, waszym zdaniem, jakąś zmianę w poglądach Polek?
( rozrywka.dziennik.pl)
Blog jak blog, miliony podobnych można znaleźć w sieci, jednak makelifeeasier.pl ma w sobie niewytłumaczalny czar i urok. Kochają go nie tylko nastolatki, ale także specjaliści, którzy postanowili wręczyć Kasi i Zosi "specjalne wyróżnienie za szczególne zasługi dla polskiej blogosfery". Według ekspertów Kasia pokazuje, że nie trzeba wydawać wiele, by prezentować się elegancko.Jednak artykuł zamieszczony w najnowszym numerze "Przekroju" może Tuskównie napsuć sporo krwi.
Jej bloga wzięły na warsztat dwie panie: politolożka Marta Karaś i kulturoznawczyni Ilona Witkowska.
Panie twierdzą, że Kasia jest idealną żoną ze Stepford, nie mającą nigdy chandry ani zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Co więcej: stanowi archetyp popkulturowego stwora, zwanego dziewczyną z sąsiedztwa. Jest dość ładna, ale nie urodą Angeliny Jolie, a swoim pisaniem pokazuje, jak stać się kimś znanym:
- Ta zwykła studentka pokazuje, jak za pomocą ubrań, przyzwoitego makijażu i jedzenia ćwiartek jabłek zamiast chipsów w trakcie oglądania „Tańca z gwiazdami", stać się celebrytką - czytamy w "Przekroju".
Autorki mają rację, twierdząc, że Kasię naśladują setki dziewcząt w Polsce. Jednak kobiety te nie mają świadomości, że po studiach pójdą do kiepsko opłacanej pracy. Być może zajmą się czymś grubo poniżej swoich możliwości i wykształcenia, zarabiając przy tym 30 procent mniej niż mężczyźni.
Karaś i Witkowska twierdzą ponadto, że blog Kasi to marketingowy twór sztabu specjalistów, zgromadzonych wokół premiera Donalda Tuska.
Najmocniejszym akcentem materiału jest bez wątpienia ten:
- Pytanie, ile dziewczyn poddanych dyktatowi tworów typu "Make life easier" posuwa się do kredytowania ich swoim ciałem i rezygnowania z godności dla kolejnej pary dżinsów czy kremu z Sephory?
( rozrywka.dziennik.pl)
Czy na pewno?
Czy każda nastolatka może pozwolić sobie na najnowszy model butów Emu, który kosztuje co najmniej 1000 zł? Czy bez żadnych problemów może kupić sobie torbę z Zary za 400 zł? Być może mamy inne pojęcie zwrotu "nie trzeba wydawać wiele", jednak mamy wrażenie, że blog Kasi Tusk idzie w zupełnie innym kierunku. I o ile na początku jego istnienia córka premiera faktycznie polowała na przecenach, o tyle teraz stroi się w naprawdę drogich i markowych sklepach. Nie pokazuje też już cen, czyżby nie chciała odstraszać swoich czytelników?Powstaje też pytanie, co jeszcze jest oceniane przy nadawaniu wyróżnień? Czy tylko piękne zdjęcia mają znaczenie? Czy nie liczy się już dbałość o język polski?
(www.se.pl)